Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Górskie katolików zmagania...

Wakacje są czasem nie tylko odpoczynku. Są również chwilą, w której realizujemy swoje pragnienia i marzenia. Pojawiają się one w naszych głowach zazwyczaj podczas lekcji, gdy ciało jeszcze musi znosić katusze nauki (początek końca roku szkolnego), ale duch rwie się już ku swobodzie i wolności letnich kanikuł.

W te wakacje uczniowie I Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego im. Świętej Rodziny w Siedlcach podjęli wyzwanie zmierzenia się z polskimi Tatrami. Pod wodzą niezawodnego Prefekta I KLO ks. Radosława Piotrowskiego – pierwszego globtrotera wśród kapłanów naszej diecezji, wyruszyliśmy do bazy operacyjnej w Murzasichlu. W gościnnym domu p. Marysi Długosz Ksiądz Radosław opracował dokładny plan całej wyprawy, która zakładała zdobycie najtrudniejszych szczytów tatrzańskich i eksplorację przedziwnych tworów gór – jaskiń. Poprowadził nas doświadczony przewodnik tatrzański – pan Łukasz Kosut.

Dzień zaczynaliśmy od Eucharystii, aby nie tylko wzmacniać się przed ciężkim dniem wędrowania, ale również oddać hołd Bogu, którego dzieło przyszło nam podziwiać każdego dnia. Czas Mszy Świętej był również spojrzeniem na moją postawę jako stworzenia, które obdarowane czasem i przestrzenią nie zawsze potrafi zachwycać się darami Stwórcy.

goryw2017

Pierwszego dnia wspięliśmy się na Giewont – górę dość wymagającą, zwłaszcza że wybraliśmy trudniejsze podejście. Wymagało ono cierpliwości i dość dużego wysiłku, szczególnie dla osób, które w górach stawiali swe pierwsze kroki (brawo Ola!). Czas złamania swych lęków i niemocy, gdy w piekącym słońcu pęka głowa a każdy mięsień jęczy ‘zawróć!’ jest bezcennym doświadczeniem dla współczesnego człowieka, który lubi ustawiać się w wygodnej pozycji biernego widza obserwującego przetaczające się przed oczami zdarzenia. Tu w górach braliśmy udział w wydarzeniach, sami tworzyliśmy wydarzenia. Uczyliśmy się smakować ciszę górską i umiejętnie stawiać każdy krok, aby nie upaść, ale dojść do celu. Ostatni etap pnąc się po łańcuchach na stromych zboczach dotarliśmy na szczyt Giewontu, dumni i szczęśliwi. A na górze Krzyż – symbol zwycięstwa. Nie tylko zwycięstwa ale i symbol pokory – Górale, którzy w 1901 roku zamontowali krzyż na Giewoncie jako dar Bogu za zbawienie człowieka, najlepiej o tym zaświadczyli. Myśl o dwóch tysiącach kilogramów stali, czterystu kilogramach cementu i dwóch tysiącach litrów wody wniesionych pokornie na plecach zakopiańskich parafian na sam szczyt, zawstydziła nas trochę, gdy zwycięsko prężyliśmy się do fotografii na Giewoncie.

Drugiego dnia zeszliśmy w głąb Tatr. Byliśmy w jaskiniach: Raptawickiej, Mylnej i Smoczej Jamie. W całkowitej ciemności, tak gęstej, że niemal namacalnej w swej nieprzenikalności wsłuchiwaliśmy się w lekkie pluskanie wody, która wymyła te fantastyczne korytarze we wnętrzu majestatycznych masywów górskich. Wędrowaliśmy używając latarek i jaskinie dosłownie rzuciły nas na kolana – czasem trzeba było się czołgać i przeciskać przez szczeliny o rozmiarach 40 na 30 centymetrów. Na szczęście nikt się nie zaklinował a dodatkowym owocem wędrówki poprzez jaskinie będą prawdopodobnie postanowienia kilku osób dotyczące zmiany diety.

Trzeciego dnia zdobyliśmy najtrudniejszą, w opinii wielu wspinaczy, przełęcz Zawrat. Pogodę mieliśmy wspaniałą, było raczej chłodno, ale skały nie były śliskie, stanowiąc dobry punkt oparcia dla stóp. Trasa, mądrze podzielona przez przewodnika Łukasza na kilka etapów, nie dała się nam we znaki. Zebraliśmy siły nad Zmarzłym Stawem przed najtrudniejszym podejściem. Gdy spojrzeliśmy na potężną ścianę, u której szczytu była przełęcz Zawrat, wielu z nas zakręciło się w głowach. Przy samym szczycie jaśniały w lekkim słońcu łańcuchy, które umożliwiały wejście na samą górę wąskimi półkami. Wyruszyliśmy szybko i pomagając sobie nawzajem (brawo Weronika, brawo Prefekt, Jacek i Janek!) mozolnie pięliśmy się do góry. Nie bacząc na turystów, którzy zrezygnowani wracali z trasy, szliśmy wąskimi przejściami w skałach i ścieżkami nad przepaściami (800 metrów w dół). Podchodząc pod łańcuchy nie było już możliwości powrotu, tu każdy krok należało stawiać rozważnie i pewnie. W końcu osiągnęliśmy Zawrat! Byliśmy największą grupą (18 osób), jaką nasz przewodnik Łukasz wprowadził na Zawrat! Czyli pobiliśmy jakiś rekord. Silny wiatr na szczycie owiewał nasze twarze dodając entuzjazmu do następnych zmagań.

Niestety następnego dnia zmierzyliśmy się bardziej z kulturą i sztuką Zakopanego niż z Tatrami. Powodem było załamanie pogody, silny deszcz i wiatr, który w górach pochłonął wiele istnień lekkomyślnych wspinaczy. Zwiedzaliśmy więc Zakopane, rozpoczynając od najstarszego kościoła miasta na Pęksowym Brzysku. Cmentarz na Pęksowym Brzysku to nie tylko część historii i kultury Zakopanego, ale i całej Polski, gdyż osoby, które tam spoczywają (Chałubiński, Hasior, Marusarz, Witkiewicz) są wybitnymi postaciami kultury naszej Ojczyzny. Byliśmy również na Krzeptówkach w Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej. Tłumy wiernych mimo padającego deszczu szczelnie wypełniały świątynię. Spacer po Krupówkach uzupełnił spotkanie ze stolicą polskich Tatr.

Kończyliśmy naszą wyprawę w dawnej stolicy Polski – Krakowie. Chociaż każdy z nas już tu był, ale zawsze dobrze się tu wraca. Kraków jest takim miastem, które ciągle na nowo się odkrywa. I tak było tym razem. Kraków powitał nas pięknym słońcem. Odkrywaliśmy ponownie Wawel, w którym nadal drzemią blaski dawnej potęgi Rzeczypospolitej. Uczestniczyliśmy we Mszy Świętej w Kościele Mariackim współcelebrowanej przez ks. Radosława. Zjedliśmy obiad w zjawiskowej restauracji opodal Sukiennic i leniwie poszliśmy do hotelu Red Carpet. Następnego dnia, wypoczęci, pożegnaliśmy się z Krakowem i wróciliśmy do domu.

Kolejna wyprawa uczniów siedleckiego „Katolika” zakończyła się bezsprzecznym sukcesem. Odkrywaliśmy potęgę Pana Boga i pokonywaliśmy nasze słabości, pomagając sobie i umacniając stare przyjaźnie i nawiązując nowe. Niezapomniane chwile w majestatycznych górach stanowić będą jedne z ciekawszych doświadczeń z pobytu w KLO.

Wspaniały początek wakacji!

tekst: mgr Cezary Wielgórski